Jak co wieczór weszła do klubu, lecz tego wieczoru czuła się fatalnie. Bardzo bolała ją głowa, brzuch oraz kręgosłup. Wszystko widziała zza mgłą i czuła się jakby sama strasznie się upiła. Założyła swój dzisiejszy strój, makijażystka zrobiła jej makijaż, a jej prywatna fryzjerka fryzurę, która idealnie pasowała do całości. Weszła na scenę chwiejnym krokiem, a gdy już miała wykonać pierwszy ruch, upadła. Wszyscy byli zszokowani i nie wiedzieli co się dzieje z ich ''ulubienicą''. Jej szef stał za kulisami i przyglądał się temu wszystkiemu z wściekłością. Wpadł i zabrał dziewczynę przepraszając wszystkich ludzi za zbędne zamieszanie nakazując innym tancerkom by wykonały jakiś taniec zabawiając przy tym gości. Rzucił ją na podłogę i wziął ze swojego biurka szklankę wody ochlapując przy tym blondynkę. Niebieskooka otworzyła oczy i gdy tylko spojrzała się na mężczyznę, chciała wstać z ziemi, lecz skończyło się to ponownym upadkiem. Przerażona spojrzała w jego wściekłe oczy, a gdy zobaczyła, że Stev był coraz niej blisko próbowała się odsuwać, ale w końcu wpadła na zimną ścianę. Mężczyzna z całej siły kopnął ją w brzucho oraz rzucił w jej drobną postać szklanym naczyniem, którego kawałeczki wbiły się w jej nadgarstek.
Załkała cicho zakrywając swoimi rękami swoją głowę przyjmując jednocześnie kolejne ciosy wymierzane przez niego. Coraz bardziej zdenerwowany szarpnął za jej ręce, by w końcu odsłonić jej biedną, czerwoną od płaczu twarzyczkę i wymierzyć w nią ostatni cios, przez który straciłaby przytomność. Nie wiedziała jak się obronić, gdy tylko zobaczyła jeden, największy kawałek szkła, który jeszcze się na niej nie rozbił, niewiele się zastanawiając zamachnęła się i cisnęła go owym przedmiotem. Szef złapał się za swoją łysą głowę, w której tkwił jeden, mały kawałeczek szkiełka i przeklinał pod nosem. Dia korzystając z okazji, o własnych siłach wydostała się z jego gabinetu. Szła przez korytarz cała zakrwawiona, co chwilę ktoś posyłał jej litościwe spojrzenia, ale później jak najszybciej odwracał od niej wzrok. Szlochając wydostała się w końcu na zewnątrz i idąc zupełnie ciemną ulicą, nagle wpadła na kogoś. Była to piękna dziewczyna o bardzo długich, białych włosach.
- Przepraszam – mruknęła chcąc wyminąć białowłosą.
- Czekaj. To ty Claudia? – spytała chwytając ją za nadgarstek, sprawiając przy tym, że blondynka syknęła z bólu. – Przepraszam. To naprawdę ty?
- Rozalia? Tak, to ja. Przepraszam, ale muszę już iść, naprawdę się spieszę. – rzuciła szybko wyrywając się od dawnej przyjaciółki sprawiając sobie przy tym kolejną porcję bólu. – Auć.
- Dia, na pewno wszystko okej? Wyglądasz słabo i nie ściemniaj mi tutaj, że wszystko w porządku. Olałaś ostatni rok liceum i zniknęłaś, nikt nie wiedział co się z tobą dzieje. Chodź, dzisiaj nocujesz u mnie, musimy pogadać. I to poważnie. Mimo, że nie widziałam ciebie przez tyle lat, nadal jesteś i będziesz moją najlepszą przyjaciółką. – powiedziała stanowczo prowadząc ją do swojego auta. Wsiadła posłusznie. Wszystko było już jej obojętne po wydarzeniach z dzisiejszego wieczora. Przez całą drogę nie odezwały się do siebie ani słowem. Gdy w końcu weszły do domu, Rozalia poszła do kuchni i po chwili wróciła do salonu z kubkiem cappucino.
- Pamiętałaś... – szepnęła, a jej kąciki ust zauważalnie się podniosły.
- Jakbym mogła zapomnieć co piłam z moją najlepszą przyjaciółką, gdy miałyśmy naprawdę podłe humory? – rzekła i uśmiechnęła się do dziewczyny. – Dobrze, a teraz opowiadaj, dlaczego masz wszędzie siniaki i jesteś cała we krwi. Opowiedz mi to szybko, a później zajmiemy się tym twoim nadgarstkiem. – dodała. Claudia opowiedziała jej całą historię od początku, zaczynając od tego, czemu opuściła wcześniej szkołę, a kończąc na tym jak potraktował ją szef. Dziewczyna rozpłakała się, bo miała już dosyć tego wszystkiego, nie chciała się do tego przyznać złotookiej, ale nie chciała wracać już do swojej pracy. Bała się Steva jak nikt inny i nie chciała przekonać się na własnej skórze czym by się skończyło ich następne spotkanie.
- Wyciągnę ciebie z tego, nie bój się. Już więcej tam nie wrócisz. – wyszeptała i przytuliła do siebie odzyskaną po wielu latach przyjaciółkę. Obydwie się rozpłakały i płakały tak, jak nigdy dotąd. Zrozumiały, że ich przyjaźń jest nierozłączna i że nic i nikt więcej ich nie rozdzieli.
- Ale ty nic nie rozumiesz. Z moim wykształceniem nikt mnie nigdzie nie przyjmie do pracy – powiedziała.
- Wiem, więc załatwię ci robotę u Leo. Może nie będziesz zarabiać tam fortuny, ale na pewno będzie ci starczyć na jakieś opłacenie rachunków, na przeżycie i na jakieś drobne zakupy.
- Roz, ale naprawdę nie musisz...
- Muszę. Nie sprawię tylko tobie przysługi, pomogę też i jemu. Od dwóch miesięcy szuka kogoś do pomocy, a wierzę, że ty nadasz się do tego doskonale – odparła. – No już, nie płacz. Dzisiaj i jeszcze przynajmniej kilka dni, śpisz u mnie. Jutro wpadniemy po twoje ciuchy oraz najpotrzebniejsze kosmetyki. Nie słyszę odmowy. – odpowiedziała i jeszcze bardziej ją przytuliła.
- Dziękuję ci za wszystko, jesteś najlepsza.
- Wiem. – powiedziała białowłosa, na co obydwie wybuchnęły śmiechem...
To był zdecydowanie najbardziej zakręcony dzień w jej życiu. Nie mogła go nazwać najgorszym mimo, że dzisiejszy wieczór był okropny, to odzyskała przyjaźń. Przyjaźń, która teraz jest jej największym skarbem.
niedziela, 30 sierpnia 2015
Rozdział I
Wysoka dziewczyna z brązowymi włosami o błękitnych oczach wpatrywała się w nią morderczym wzrokiem zza mocno wytuszowanych rzęs. Widać, że nie za bardzo znała się na makijażu, gdyż jej twarz była bardzo wytapetowana. Jak by było jeszcze tego mało, po jej karnacji widać było, że nadużywa samoopalacza.
- Kim jesteś dla Nataniela? – spytała, po czym mocno zacisnęła zęby. Po jej minie widać było, że jest mocno wkurzona.
- On nikim ważnym dla mnie ani ja dla niego – odparła i odgarnęła niesforny kosmyk, który spadał jej na oczy, za ucho.
W oczach brunetki widać było ogromną złość taka, jakby dowiedziała się, że blondynka jest niewiadomo kim dla chłopaka. Poprawiła tylko białą spódniczkę i podciągnęła niebieską bluzkę z poszarpanym dekoltem w łódkę i zniknęła w tłumie imprezowiczów. Claudia westchnęła głęboko i gdy tylko wyszła na zewnątrz by odpalić papierosa, poczuła na swoich biodrach czyjeś ręce.
- Zostaw mnie – warknęła strzepując je.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Coś nie tak? – spytał Nataniel.
- Nie, naprawdę wszystko gra - odparła i uśmiechnęła się gorzko do blondyna – Masz może zapalniczkę, zapałki, cokolwiek żeby odpalić tego durnego papierosa?
- Nie, nie mam. Nie palę, więc nie noszę i uważam, że ty też nie powinnaś. Nie truj się. Widzę, że coś jest na rzeczy. Chcesz o tym pogadać? – spytał uśmiechając się.
- No bo widzisz... Jakaś dziewczyna mnie się pytała czy ciebie znam.
- Ehh... To była na pewno Melania, nie przejmuj się nią – odparł i przytulił do siebie dziewczynę, czule całując jej czoło. Była zdziwiona jego zachowaniem. Znali się tylko parę godzin, a on już ją przytulił. Był wyjątkowy, taki miły i ciepły. Eh... Jej zupełne przeciwieństwo.
Zawsze wtrącała nos w nie swoje sprawy. W liceum uczennica, która co roku miała świadectwo z czerwonym paskiem, a po? Nawet na studia nie chciała pójść. Zepsuła się, nawet bardzo. Teraz każdy mógłby porównywać ją do Amber, ale w przeciwieństwie do niej ona bardzo się zmieniła. Może to, że znalazła kogoś i jej pierwsze dziecko ją tak odmieniło? Nikomu to oceniać, ale wracając do rzeczy. Melania miała plan, jak zniszczyć Claudię. Teraz wypadałoby tylko wcielić go w życie.
- Jeszcze się ta puszczalska doigra – mruknęła pod nosem błękitno oka uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
Blondynka weszła na klatkę schodową, wbiegła po schodach i po krótkiej chwili była już pod drzwiami swojego mieszkania, które było urządzone dosyć skromnie. Otworzyła drzwi i szybko weszła do środka zamykając je ze sobą na klucz. Była bardzo głodna po ciężkim dniu pracy. Wbrew pozorom, ona wcale nie chciała TEGO robić, ale nie miała przecież innego wykształcenia. Jedynym miejscem, gdzie mogłaby pracować były by różne mieszkania, które miałaby posprzątać, albo praca w pobliskim super markiecie, ale to i tak nie przynosiłoby jej sześciu tysięcy na miesiąc. Połowę ze swojej wypłaty i tak musiała wydać na ubrania, które żądał jej szef i na różne tego typu gadżety. Weszła do łazienki i obmyła swoją twarz chłodną wodą. Zmyła makijaż i uczesała włosy w niedbałego koczka. Stanęła przed lustrem i nadal to widziała. Pod jej prawym okiem był siniak, tak wielki, że ledwo co zdoływaływała przykryć go różnego typu fluidami i podkładami. Nie mogła uwierzyć w co się pakuje. Szef bił ją, gwałcił zawsze gdy tylko przychodziła do pracy. Na swój widok robiło jej się niedobrze. Uważała siebie za pustą i niczego niewartą szmatę, która nie umie zarobić w jakikolwiek inny sposób niż zadowalanie starych, spoconych, tłustych i żonatych kolesi. Wskoczyła w pidżamę i zasnęła na starej kanapie...
Rano jak zwykle, obudził ją budzik. Zaspana wstała i skierowała się w stronę kuchni by coś zjeść. Nie była za bardzo głodna, więc nasypała parę łyżeczek kakao do swojego ulubionego kubka, zalała to zimnym mlekiem i zrobiła sobie kanapkę z serem i szynką. Gdy zjadła i zrobiła sobie makijaż, uczesała się i poszła jak zwykle do klubu na próbę. Bała się tego dnia chyba najbardziej ze wszystkich. Wczoraj szef na nią nakrzyczał i pobił ją jak nigdy. Oprócz tak zwanej śliwy pod okiem podczas porannego prysznicu, zauważyła jeszcze parę siniaków na udzie, brzuchu, i ramieniu, które chcąc nie chcąc, musiała je przykryć jakąś bluzą i dresami. Stawiła się na próbę punktualnie, była pierwsza na sali. Zdjęła bluzę, ubrała się w czerwoną, krótką sukienkę i czarne buty. Korzystając z tego, że szef jeszcze nie przyszedł, włączyła muzykę i zaczęła tańczyć taniec, jaki jej odpowiadał. Nie był on wyzywający, w dzieciństwie tańczyła jazz, a że często tańczyła to w swoim mieszkanku, zapamiętała niektóre kroki.
- Boże, jaki taniec – usłyszała ochrypły, męski głos na co się gwałtownie obróciła w jego stronę.
- Szefie, przepraszam – wiedziała, że nie ma konkretnego powodu do przeprosin, ale szef wymagał od swoich ''niewolnic'' aby przepraszały go o byle co, jeżeli tego nie zrobiły, wtedy pokazywał swoje prawdziwe oblicze i albo je bił, albo się nad nimi strasznie znęcał. Claudia zauważyła, że kąciki mężczyzny lekko podniosły się do góry, a to oznaczało bardzo źle. Spodziewała się, że szef zmusi ją do zrobienia właśnie TEGO.
- Wiesz, że nie lubię jeżeli marnuje się czas i zamiast ćwiczyć prawdziwą sztukę, ćwiczysz jakieś wygibasy, który pokazują w jakiś talent show? Tu jest życie kochana, nie będziesz traktowana jak księżniczkę, będziesz traktowana najgorzej jak to możliwe. Pamiętaj o tym, że jesteś nikim i niech tak zostanie. Ciesz się, że jestem dziś w dobrym humorze i nie dam tobie żadnej surowej kary. Musisz dzisiaj dla mnie zatańczyć, choreografię, którą miałaś się na dziś nauczyć – rzekł. Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę, która kumulowała się w jej gardle odkąd szef tylko przyszedł. Teraz to ma naprawdę przechlapane. Nie umiała ani jednego kroku w tej choreografii, jednak postanowiła coś wymyślić. Szef włączył jakiś wolny kawałek, a Dia, zaczęła kręcić biodrami w rytm piosenki. Mężczyzna patrzył się na nią z uśmiechem i coraz podszczypywał ją w różne części ciała wywołując zmieszanie u blondynki.
- Domyślam się mała, że nie nauczyłaś się choreografii – westchnął z łobuzerskim uśmiechem, na co na twarzy dziewczyny wymalowało się przerażenie – Ale nie gniewam się, wykonałaś kawał dobrej roboty i żeby nie robić zbędnego zamieszania, że ty tańczysz co innego niż tamte dziewczyny, dostaniesz dziś solówkę. Poćwicz jeszcze trochę, a jak spiszesz się dobrze, może dzisiaj w nocy zasłużysz na nagrodę ode mnie. A i zakryj jeszcze czymś te siniaki. Nie chcę aby ktoś pomyślał, że jesteś źle traktowana – dokończył z nadal tym irytującym uśmieszkiem.
- Wow, chyba naprawdę miał dzisiaj dobry humor - szepnęła do siebie błękitnooka gdy tylko wyszedł...
Po raz pierwszy miała tańczyć solówkę. Czy się bała? Oczywiście, że tak. Nie bała się tańczyć, wręcz przeciwnie, bała się tego, że zrobi coś, co nie spodoba się jej szefowi. Gdy tylko wyszła na parkiet i usłyszała muzykę, zrzuciła swoją białą, koronkową sukienkę, pod którą była czerwona bielizna. Męska grupa nie mogła oderwać od niej wzroku. Widać było, że na scenie czuje się cudownie, pomijając jeden fakt, że nienawidziła tego, co ma robić poza sceną. Nie zauważyła jednak jednego faktu - przyglądał jej się jeden chłopak, z którym spędziła swoją ostatnią noc. Chcąc nie chcąc, musiała jednak przyznać, że ta noc była jedną z najlepszych w jej nędznym i mało ciekawym życiu.
- No, no całkiem nieźle się spisałaś – oznajmił zadowolony Stev.
- Starałam się – rzekła beznamiętnie
- Żebyś zawsze się tak starała moja mała – powiedział kładąc ręce na jej biodrach - Należy ci się chyba jakaś nagroda, wypoczynek, nie uważasz?
Po przeszło dwóch godzinach, opuściła pokój, który należał do jej szefa. Czuła jak nogi się pod nią uginają i że w jej zaczynało się jej kręcić w głowie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Wyjęła z kieszeni swój telefon, chcąc zadzwonić po taksówkę, lecz szybko spostrzegła, że jest całkowicie rozładowany. Nie miała wyjścia, musiała iść na piechotę. Miała do bloku niecałe dwa kilometry, więc stwierdziła, że na pewno da radę. Nagle z nieba zaczął padać deszcz, a z dala widać było wyraźnie zarysowujące się na ciemnym niebie błyskawice. Na ulicy nie było prawie nikogo, całe miasto widać, że zapadło już w twardy sen. Czuła się coraz gorzej, aż w końcu zobaczyła przed sobą całkowitą ciemność i poczuła niesamowity ból głowy i kręgosłupa.
Obudziła się w miękkim i wygodnym łóżku z okropnym bólem głowy. Spojrzała na zegarek, który wisiał na jednej ze ścian, że zbliża się już szesnasta. Przerażona szybko wstała i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Od ponad pięciu godzin powinna już być na próbie.
- Cześć, jak się spało? – usłyszała ciepły, męski głos, który należał do nieziemsko przystojnego bruneta.
- Hej, możesz mi wyjaśnić, gdzie ja jestem? – spytała patrząc w oczy brązowookiego.
- U mnie. Znalazłem ciebie na chodniku zupełnie nieprzytomną. Miałaś dużo szczęścia, że tędy przechodziłem, bo tej nocy było naprawdę dużo komarów, które mogły ciebie zjeść żywcem. Jednym słowem uratowałem ci życie – roześmiał się lustrując wzrokiem sylwetkę błękitnookiej.
- Nie musiałeś, dobrze by było jakby się tak stało i tak nie jestem nikomu potrzebna – mruknęła – Tak w ogóle jestem Claudia – dodała szybko zmieniając temat.
- Kastiel – rzekł zmniejszając znacznie dzielącą ich odległość i uścisnął jej dłoń nie odrywając od niej wzroku, a na jego pięknej, lekko opalonej twarzy widniał serdeczny uśmiech. Był bardzo miły. Dia czuła się coraz lepiej i chciała już iść do domu, ale on uparcie chciał ją lepiej poznać. Opowiedziała mu całą swoją historię, to że szef ją bardzo źle traktuje, że nie chce się tym już więcej zajmować. On zaś opowiedział jej, że kiedyś gdy chodził do liceum był strasznym buntownikiem, podrywał dziewczyny, które były dla niego tylko na jedną nockę. Dopiero gdy jego rodzice wyrzucili go z domu by sam zaczął siebie w końcu utrzymywać, ustatkował się.
- Przepraszam cię Kas, ale teraz naprawdę muszę już iść. Szef się na mnie wścieknie, że nie byłam na próbie. Musze jeszcze wziąć prysznic, no i w ogóle jakoś się ogarnąć - oznajmiła.
- Jeżeli nie chcesz tam iść, nie idź - odparł dotykając jej ręki.
- Kastiel, dla ciebie wydaje się to takie łatwe, jakie ja bym chciała by było dla mnie. Muszę tam iść. On mnie zabije, jeżeli będę się tak jemu bez przerwy sprzeciwiała.
- Dobrze, już dobrze. Pójdę z tobą i będę miał cię na oku. Dam mu trochę kasy w łapę i powiem mu, że to ja dzisiaj chcę się z tobą zabawić, dobrze? - spytał poruszając zabawnie brwiami na co dziewczyna się roześmiała.
- Chyba nadal zostało coś ci z tego buntownika - powiedziała - Dobra, teraz to już naprawdę muszę iść. Do zobaczenia wieczorem - roześmiała się i musnęła policzek chłopaka, który był pokryty kilkudniowym zarostem.
Wybiegła z klatki z uśmiechem na twarzy, który nie pojawiał się u niej od przynajmniej kilku dni. Wiedziała, że Kastiel nie będzie chciał z nią tego robić. Była mu wdzięczna, choć bardzo żałowała, że nie odmówiła pomocy z jego strony. Chłopak zrobił na niej ogromne wrażenie, jeszcze z nikim tak dobrze się nie dogadywała.
Zwarta i gotowa czekała pod sceną na bruneta, który chciał przeżyć ''niesamowite wrażenia''. Z miną niedostępnej czekała na niego, a gdy tylko zauważyła go idącą w swoją stronę z seksownym i pewnym siebie uśmieszkiem, nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Chyba nie myślałaś, że chcę się z tobą zabawiać, prawda? - wyszeptał do jej ucha.
- Oczywiście, że nie. Chociaż cię znam parę godzin, to wiedziałam, że jesteś na tyle rozsądny by tego nie zrobić - odpowiedziała szeptem. – No dobra. Chodź. - powiedziała tym razem nie szeptem. Wzięła go za rękę i zaczęła go prowadzić po schodach aż w końcu doszli do jednego z najlepszych pokoi. Usiedli na ogromnym łóżku i zaczęli gadać o wszystkim i o niczym. Dokończyli nieskończoną wcześniej rozmowę.
- Naprawdę miałeś czerwone włosy? - spytała rozbawiona jak i zaskoczona tym faktem.
- Jeny... Po co ja ci to w ogóle mówiłem.
- A masz jakieś zdjęcie? – zapytała popijając wino.
- Mam, ale ci nie pokażę, bo będziesz się śmiać – odparł krzyżując ręce na piersiach i udając obrażonego.
- Jak mi pokażesz to zapomnimy o tym co powiedziałeś mi przed kilkoma minutami i wcielimy w plan to, co powiedziałeś mi jak byłam u ciebie w mieszkaniu. Zgoda? – odparła przybliżając swoją twarz do jego i patrząc mu się w oczy.
- D-dobrze – wyjąkał, a następnie wyjął swojego smartfona i pokazał upragnione przez nią zdjęcie.
- Widzę, że naprawdę ci na tym zależy, aby mnie przelecieć. No cóż, w końcu i tak zapłaciłeś mojemu szefowi za to, a nie żebyś tylko tutaj ze mną siedział i gadał. Wcale nie – powiedziała smutnym głosem i uśmiechnęła się gorzko do Kastiela.
- Masz rację, chcę to zrobić z tobą, ale wiem, że ty tego nie chcesz robić ze mną. Nie mam zamiaru robić coś przeciwko tobie rozumiesz? Chcę aby ta noc nie była dla ciebie koszmarna jak podejrzewam inne takie były. Chcę miło spędzić z tobą czas, może i jestem głupi, że liczę na coś więcej – oznajmił brunet kładąc się na łóżku nie odrywając wzroku od blondynki.
- To moja praca, a ty szefowi pieniądze, więc możesz ze mną robić cokolwiek chcesz. Czemu niby nie chcę tego z tobą robić? Jesteś bardzo przystojny i zauważyłam, że nie masz byle czego w głowie, ale z drugiej strony boję się, że między nami nie będzie już później tak jak jest teraz - odrzekła niepewnie jednocześnie patrząc się na bruneta. Spojrzał się na nią i znacznie zmniejszył dzielącą ich odległość. Twarz ich obojga dzieliły milimetry.
- Ze względu na wszystko zawsze będę przy tobie. Znam cię parę godzin, ale jesteś wyjątkowa. Lubię cię i mam nadzieję, że nigdy nie pokocham – wyszeptał. Ostatnie słowa były dla niej trochę... przykre? Tak, ale w sumie nie dziwiła mu się. Pewnie chciał być w jakimś normalnym związku, w którym jego ukochana ma normalną pracę. Nie dał jej dłużej rozmyślać nad tym wszystkim tylko szybko wpił się w jej wargi i całował ją namiętnie i zachłannie. Te pocałunki zupełnie różniły się od pocałunków Nataniela. Blondyn był bardzo delikatny i czuły, co również doprowadzało ją do szaleństwa. Przy obydwu czuła się równie dobrze. Jak prawdziwa kobieta, a nie jak dziewczyna lekkich obyczajów.
Obudził się z uśmiechem na ustach przyglądając się śpiącej dziewczynie. Mocny makijaż nadal utrzymywał się na jej twarzy, co go dziwiło. Zazwyczaj gdy budził się z jakąś w łóżku, to zawsze makijaż wylądowywał na poduszce, kołdrze i prześcieradle. Wyglądała tak bezbronnie, aż coś go ruszyło w sercu. Czuł potrzebę, że musi jej koniecznie pomóc wyrwać się z tego okropnego miejsca. Położył się znowu, zamykając oczy i rozmyślając. Było mu jej strasznie szkoda. Nie zasługiwała na takie traktowanie, była miła, uprzejma, taka radosna. Widział, że gdy tylko wspomniała o swojej pracy nie czuła się zbyt komfortowo.
- Wiem, że już nie śpisz. Nad czym myślisz? – zapytała w pewnej chwili, na co chłopak lekko się wzdrygnął.
- Nad niczym specjalnym, po prostu tak sobie dumam – odpowiedział, uśmiechając się do blondynki. – Wyspałaś się? – spytał na co dziewczyna pokiwała głową w potwierdzeniu, że tak.
- Tak. Muszę ci powiedzieć, że była to bardzo przyjemna noc – odparła przewracając się na drugi bok, tym razem patrząc prosto w jego czekoladowe tęczówki. – Niestety, za jakieś parę minut będziemy musieli się stąd wynosić. Szef o jedenastej zamyka klub. – dodała po czym zaczęła się ubierać. Chłopak nie mógł oderwać wzroku od jej pięknego i zgrabnego ciała, mimo że tej nocy, miał okazję przyglądać się mu sporo razy.
Dia zobaczyła, że chłopak nadal leżał w łóżku i bezczelnie jej się przyglądał. Z rozbawieniem ściągnęła z niego kołdrę ukazując jego nagiego. Z zażenowaniem zaczął zakrywać rękami swoją męskość na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Oj Kastuś, widziałam go przecież wczoraj – Wspomniała krępującą ich obydwoje sytuację.
- Dobra, już się ubieram i odwożę ciebie do domu. Albo nie, idziemy gdzieś się przejechać, co ty na to? – powiedział zażenowany – Jeśli chcesz, możemy jechać na lody – dodał, spoglądając na dziewczynę i uśmiechając się znacząco i jednocześnie poruszając brwiami.
- Nie, nie. Jedziemy na plażę, co ty na to? Jest bardzo gorąco, a lody możemy kupić na plaży – odparła puszczając oczko chłopakowi.
Oboje zaśmiali się cicho i zanim wyszli z budynku, Dia wzięła jeszcze tydzień wolnego, by się troszkę odstresować. Podjechał pod dom blondynki by ta szybko mogła wziąć strój kąpielowy. Zanim się przebrała i przygotowała do całego wyjścia, pojechał po swoje kąpielówki.
- To co, jedziemy? – spytał lustrując sylwetkę blondynki. Wyglądała prześlicznie w białej sukience bez ramiączek i z lekkim makijażem. Jej włosy związane były w niedbałego koczka, z którego wychodziło parę pasm włosów opadających na jej długą szyję.
- Jedziemy – odparła z entuzjazmem. Gdy dotarli na plażę rozłożyli swoje koce i pozbywając się szybko swoich ubrań wskoczyli do wody. Bawili się świetnie, ich ciała niejednokrotnie zderzały się powodując coraz gorętszą wśród nich temperaturę. Wszystko układało się okej, dopóki nie zobaczyła na plaży jego. Uśmiechniętego blondyna, który spacerował za rękę z jakąś dziewczyną. Przyjrzała się jej dokładnie i to była Melania! Szybko jednak zignorowała ich dalej powracając do świetnej zabawy z brunetem.
Po ponad dwu godzinnej kąpieli, usiedli na swoich kocach. Zaczęli rozmawiać o wszystkich tematach jakie tylko przychodziły im do głowy. Spokój ponownie został zakłócony, tym razem przez samego blondyna, który przechodził obok nich.
- Cześć – Uśmiechnął się do niej, a blondynka odpowiadając tym samym odwzajemniła uśmiech.
- Znasz go? – spytał brązowooki.
- Tak, raz był u nas w klubie – odparła, chcąc szybko zmienić temat.
- Uu, czyli pan Srajtaniel jednak troszkę się wyluzował i już nie jest taki sztywny jak kiedyś.
- Skąd wiesz jak ma na imię? – spytała zdziwiona.
- A co, przedstawił ci się jako ''Srajtaniel''? No, od dawna mu proponowałem, żeby zmienił imię właśnie na te no i najwyraźniej mnie posłuchał – zażartował złośliwie.
- Kastiel, ja mówię poważnie. Skąd go znasz? – spytała lekko zniecierpliwiona Claudia. Kas opowiedział jej wszystko, co wiedział o blondynie, lecz pominął fakt, że nie za bardzo za nim przepada. Dziewczyna jednak wiedziała, że chłopaki nie pałają do siebie sympatią.
Niebieskooka odwróciła głowę, w stronę bruneta patrząc prosto w jego czekoladowe tęczówki.
- Dzięki za wszystko – pożegnała się muskając jego policzek swoimi wargami i wysiadła z samochodu machając mu na pożegnanie. Po chwili wpatrywała się w znikające za zakrętem czarne audi...
***
Liceum ''Słodki Amoris'' kilka lat wcześniej...
Debrah jak zwykle o tej porze weszła do pokoju gospodarza.
- Hej przystojniaku, gotowy na powtórkę z wczoraj? – spytała starając się brzmieć pociągająco. Nat, nie mógł siebie w ogóle poznać. Robił to z dziewczyną swojego najlepszego przyjaciela od dobrych kilku tygodni.
- Debrah, nie możemy się więcej spotykać, Kas ciebie kocha i jesteś jego dziewczyną. Proszę, niech tak pozostanie. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego, a to wczoraj... Byłem pijany i bardzo tego żałuję – odrzekł zaciskając pięści jednocześnie nie wiedząc co zaraz się stanie.
- Dobrze misiu, dam ci spokój, ale na nasze pożegnanie może jeden, szybki, mały numerek?
- Tak nie wolno. Koniec już z tym, nie możemy dalej oszukiwać Kastiela! - odpowiedział zdenerwowany mocno chwytając przy tym nadgarstki i patrząc się w jej oczy. Nie wiedział, co w ogóle w niej widział. Przecież to była zwykła, pusta lalunia, która chciała okręcić sobie każdego wokół palca.
- Ach tak? Pożałujesz tego Blake, pożałujesz – syknęła wyrywając się z uścisku blondyna wybiegając z pokoju.
Czekała aż blondyn tylko pójdzie na lekcje, wiedziała, że zawsze zostawia telefon w pomieszczeniu, gdyż bał się, że zadzwoni mu na lekcji. Zamknął swoje ''królestwo'' na klucz i pobiegł do sali biologicznej zaraz po dzwonku. Brunetka nie musiała długo głowić się, w jaki sposób otworzyć drzwi, gdyż wykradła poprzedniego wieczoru zapasową kopię od chłopaka. Odpięła kolejne guziki swojej koszuli w kratę, potargała swoje ciemne włosy i ponownie zamknęła drzwi chowając klucz do biurka. Do końca lekcji zostało jeszcze sporo czasu, więc szybko wyjęła z szuflady jego telefon i zaczęła wypisywać wulgarne wyzwiska. Napisała sms-y do wszystkich, kogo miał mieć chłopak w kontaktach. Wiedziała, że ostatecznym ciosem będzie wyzwanie jego ojca, który czasem bił chłopaka, gdy mocno się na niego wściekł. Te czterdzieści pięć minut minęło dla niej bardzo szybko, gdy tylko usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, napisała sms jeszcze do bruneta, by ten jak najszybciej przyszedł do pokoju gospodarza. Schowała komórkę do szuflady na swoje miejsce i wykasowała wiadomość. Chłopak na swoje nieszczęście, powoli otwierał drzwi, gdyż zagadała go jeszcze dyrektorka. Potargała jeszcze bardziej swoje włosy i rzuciła gdzieś w kąt swoje czarne szpilki, powoli wcielając swój plan w życie.
- Co ty tutaj robisz? – powiedział stając z nią twarzą w twarz. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się złośliwie i pocałowała go szybko uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- Co chcia... – usłyszeli obydwoje. Debrah szybko odskoczyła od gospodarza, a na jej policzki zaczęły spływać krokodyle łzy.
Brunet spojrzał na nią, przeczesując swoje dość długie, czarne włosy, a jego wzrok utkwił w jego przyjacielu - Jak mogłeś – mruknął i wyszedł trzaskając głośno drzwiami. Załamany blondyn podszedł do oszustki i wymierzył jej w twarz siarczysty policzek. Załkała. Tym razem były to prawdziwe łzy. Spojrzała na niego wściekła i odwdzięczyła się dokładnie tym samym, tylko dwa razy słabiej.
Poczuł się podle. Wiedział, że jak on się obrazi, nie będzie miał już nikogo obok siebie, żadnego przyjaciela.
- Debil - szepnął sam do siebie siadając na podłodze i chowając twarz między kolanami.
- Kim jesteś dla Nataniela? – spytała, po czym mocno zacisnęła zęby. Po jej minie widać było, że jest mocno wkurzona.
- On nikim ważnym dla mnie ani ja dla niego – odparła i odgarnęła niesforny kosmyk, który spadał jej na oczy, za ucho.
W oczach brunetki widać było ogromną złość taka, jakby dowiedziała się, że blondynka jest niewiadomo kim dla chłopaka. Poprawiła tylko białą spódniczkę i podciągnęła niebieską bluzkę z poszarpanym dekoltem w łódkę i zniknęła w tłumie imprezowiczów. Claudia westchnęła głęboko i gdy tylko wyszła na zewnątrz by odpalić papierosa, poczuła na swoich biodrach czyjeś ręce.
- Zostaw mnie – warknęła strzepując je.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Coś nie tak? – spytał Nataniel.
- Nie, naprawdę wszystko gra - odparła i uśmiechnęła się gorzko do blondyna – Masz może zapalniczkę, zapałki, cokolwiek żeby odpalić tego durnego papierosa?
- Nie, nie mam. Nie palę, więc nie noszę i uważam, że ty też nie powinnaś. Nie truj się. Widzę, że coś jest na rzeczy. Chcesz o tym pogadać? – spytał uśmiechając się.
- No bo widzisz... Jakaś dziewczyna mnie się pytała czy ciebie znam.
- Ehh... To była na pewno Melania, nie przejmuj się nią – odparł i przytulił do siebie dziewczynę, czule całując jej czoło. Była zdziwiona jego zachowaniem. Znali się tylko parę godzin, a on już ją przytulił. Był wyjątkowy, taki miły i ciepły. Eh... Jej zupełne przeciwieństwo.
Zawsze wtrącała nos w nie swoje sprawy. W liceum uczennica, która co roku miała świadectwo z czerwonym paskiem, a po? Nawet na studia nie chciała pójść. Zepsuła się, nawet bardzo. Teraz każdy mógłby porównywać ją do Amber, ale w przeciwieństwie do niej ona bardzo się zmieniła. Może to, że znalazła kogoś i jej pierwsze dziecko ją tak odmieniło? Nikomu to oceniać, ale wracając do rzeczy. Melania miała plan, jak zniszczyć Claudię. Teraz wypadałoby tylko wcielić go w życie.
- Jeszcze się ta puszczalska doigra – mruknęła pod nosem błękitno oka uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
Blondynka weszła na klatkę schodową, wbiegła po schodach i po krótkiej chwili była już pod drzwiami swojego mieszkania, które było urządzone dosyć skromnie. Otworzyła drzwi i szybko weszła do środka zamykając je ze sobą na klucz. Była bardzo głodna po ciężkim dniu pracy. Wbrew pozorom, ona wcale nie chciała TEGO robić, ale nie miała przecież innego wykształcenia. Jedynym miejscem, gdzie mogłaby pracować były by różne mieszkania, które miałaby posprzątać, albo praca w pobliskim super markiecie, ale to i tak nie przynosiłoby jej sześciu tysięcy na miesiąc. Połowę ze swojej wypłaty i tak musiała wydać na ubrania, które żądał jej szef i na różne tego typu gadżety. Weszła do łazienki i obmyła swoją twarz chłodną wodą. Zmyła makijaż i uczesała włosy w niedbałego koczka. Stanęła przed lustrem i nadal to widziała. Pod jej prawym okiem był siniak, tak wielki, że ledwo co zdoływaływała przykryć go różnego typu fluidami i podkładami. Nie mogła uwierzyć w co się pakuje. Szef bił ją, gwałcił zawsze gdy tylko przychodziła do pracy. Na swój widok robiło jej się niedobrze. Uważała siebie za pustą i niczego niewartą szmatę, która nie umie zarobić w jakikolwiek inny sposób niż zadowalanie starych, spoconych, tłustych i żonatych kolesi. Wskoczyła w pidżamę i zasnęła na starej kanapie...
Rano jak zwykle, obudził ją budzik. Zaspana wstała i skierowała się w stronę kuchni by coś zjeść. Nie była za bardzo głodna, więc nasypała parę łyżeczek kakao do swojego ulubionego kubka, zalała to zimnym mlekiem i zrobiła sobie kanapkę z serem i szynką. Gdy zjadła i zrobiła sobie makijaż, uczesała się i poszła jak zwykle do klubu na próbę. Bała się tego dnia chyba najbardziej ze wszystkich. Wczoraj szef na nią nakrzyczał i pobił ją jak nigdy. Oprócz tak zwanej śliwy pod okiem podczas porannego prysznicu, zauważyła jeszcze parę siniaków na udzie, brzuchu, i ramieniu, które chcąc nie chcąc, musiała je przykryć jakąś bluzą i dresami. Stawiła się na próbę punktualnie, była pierwsza na sali. Zdjęła bluzę, ubrała się w czerwoną, krótką sukienkę i czarne buty. Korzystając z tego, że szef jeszcze nie przyszedł, włączyła muzykę i zaczęła tańczyć taniec, jaki jej odpowiadał. Nie był on wyzywający, w dzieciństwie tańczyła jazz, a że często tańczyła to w swoim mieszkanku, zapamiętała niektóre kroki.
- Boże, jaki taniec – usłyszała ochrypły, męski głos na co się gwałtownie obróciła w jego stronę.
- Szefie, przepraszam – wiedziała, że nie ma konkretnego powodu do przeprosin, ale szef wymagał od swoich ''niewolnic'' aby przepraszały go o byle co, jeżeli tego nie zrobiły, wtedy pokazywał swoje prawdziwe oblicze i albo je bił, albo się nad nimi strasznie znęcał. Claudia zauważyła, że kąciki mężczyzny lekko podniosły się do góry, a to oznaczało bardzo źle. Spodziewała się, że szef zmusi ją do zrobienia właśnie TEGO.
- Wiesz, że nie lubię jeżeli marnuje się czas i zamiast ćwiczyć prawdziwą sztukę, ćwiczysz jakieś wygibasy, który pokazują w jakiś talent show? Tu jest życie kochana, nie będziesz traktowana jak księżniczkę, będziesz traktowana najgorzej jak to możliwe. Pamiętaj o tym, że jesteś nikim i niech tak zostanie. Ciesz się, że jestem dziś w dobrym humorze i nie dam tobie żadnej surowej kary. Musisz dzisiaj dla mnie zatańczyć, choreografię, którą miałaś się na dziś nauczyć – rzekł. Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę, która kumulowała się w jej gardle odkąd szef tylko przyszedł. Teraz to ma naprawdę przechlapane. Nie umiała ani jednego kroku w tej choreografii, jednak postanowiła coś wymyślić. Szef włączył jakiś wolny kawałek, a Dia, zaczęła kręcić biodrami w rytm piosenki. Mężczyzna patrzył się na nią z uśmiechem i coraz podszczypywał ją w różne części ciała wywołując zmieszanie u blondynki.
- Domyślam się mała, że nie nauczyłaś się choreografii – westchnął z łobuzerskim uśmiechem, na co na twarzy dziewczyny wymalowało się przerażenie – Ale nie gniewam się, wykonałaś kawał dobrej roboty i żeby nie robić zbędnego zamieszania, że ty tańczysz co innego niż tamte dziewczyny, dostaniesz dziś solówkę. Poćwicz jeszcze trochę, a jak spiszesz się dobrze, może dzisiaj w nocy zasłużysz na nagrodę ode mnie. A i zakryj jeszcze czymś te siniaki. Nie chcę aby ktoś pomyślał, że jesteś źle traktowana – dokończył z nadal tym irytującym uśmieszkiem.
- Wow, chyba naprawdę miał dzisiaj dobry humor - szepnęła do siebie błękitnooka gdy tylko wyszedł...
Po raz pierwszy miała tańczyć solówkę. Czy się bała? Oczywiście, że tak. Nie bała się tańczyć, wręcz przeciwnie, bała się tego, że zrobi coś, co nie spodoba się jej szefowi. Gdy tylko wyszła na parkiet i usłyszała muzykę, zrzuciła swoją białą, koronkową sukienkę, pod którą była czerwona bielizna. Męska grupa nie mogła oderwać od niej wzroku. Widać było, że na scenie czuje się cudownie, pomijając jeden fakt, że nienawidziła tego, co ma robić poza sceną. Nie zauważyła jednak jednego faktu - przyglądał jej się jeden chłopak, z którym spędziła swoją ostatnią noc. Chcąc nie chcąc, musiała jednak przyznać, że ta noc była jedną z najlepszych w jej nędznym i mało ciekawym życiu.
- No, no całkiem nieźle się spisałaś – oznajmił zadowolony Stev.
- Starałam się – rzekła beznamiętnie
- Żebyś zawsze się tak starała moja mała – powiedział kładąc ręce na jej biodrach - Należy ci się chyba jakaś nagroda, wypoczynek, nie uważasz?
Po przeszło dwóch godzinach, opuściła pokój, który należał do jej szefa. Czuła jak nogi się pod nią uginają i że w jej zaczynało się jej kręcić w głowie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Wyjęła z kieszeni swój telefon, chcąc zadzwonić po taksówkę, lecz szybko spostrzegła, że jest całkowicie rozładowany. Nie miała wyjścia, musiała iść na piechotę. Miała do bloku niecałe dwa kilometry, więc stwierdziła, że na pewno da radę. Nagle z nieba zaczął padać deszcz, a z dala widać było wyraźnie zarysowujące się na ciemnym niebie błyskawice. Na ulicy nie było prawie nikogo, całe miasto widać, że zapadło już w twardy sen. Czuła się coraz gorzej, aż w końcu zobaczyła przed sobą całkowitą ciemność i poczuła niesamowity ból głowy i kręgosłupa.
Obudziła się w miękkim i wygodnym łóżku z okropnym bólem głowy. Spojrzała na zegarek, który wisiał na jednej ze ścian, że zbliża się już szesnasta. Przerażona szybko wstała i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Od ponad pięciu godzin powinna już być na próbie.
- Cześć, jak się spało? – usłyszała ciepły, męski głos, który należał do nieziemsko przystojnego bruneta.
- Hej, możesz mi wyjaśnić, gdzie ja jestem? – spytała patrząc w oczy brązowookiego.
- U mnie. Znalazłem ciebie na chodniku zupełnie nieprzytomną. Miałaś dużo szczęścia, że tędy przechodziłem, bo tej nocy było naprawdę dużo komarów, które mogły ciebie zjeść żywcem. Jednym słowem uratowałem ci życie – roześmiał się lustrując wzrokiem sylwetkę błękitnookiej.
- Nie musiałeś, dobrze by było jakby się tak stało i tak nie jestem nikomu potrzebna – mruknęła – Tak w ogóle jestem Claudia – dodała szybko zmieniając temat.
- Kastiel – rzekł zmniejszając znacznie dzielącą ich odległość i uścisnął jej dłoń nie odrywając od niej wzroku, a na jego pięknej, lekko opalonej twarzy widniał serdeczny uśmiech. Był bardzo miły. Dia czuła się coraz lepiej i chciała już iść do domu, ale on uparcie chciał ją lepiej poznać. Opowiedziała mu całą swoją historię, to że szef ją bardzo źle traktuje, że nie chce się tym już więcej zajmować. On zaś opowiedział jej, że kiedyś gdy chodził do liceum był strasznym buntownikiem, podrywał dziewczyny, które były dla niego tylko na jedną nockę. Dopiero gdy jego rodzice wyrzucili go z domu by sam zaczął siebie w końcu utrzymywać, ustatkował się.
- Przepraszam cię Kas, ale teraz naprawdę muszę już iść. Szef się na mnie wścieknie, że nie byłam na próbie. Musze jeszcze wziąć prysznic, no i w ogóle jakoś się ogarnąć - oznajmiła.
- Jeżeli nie chcesz tam iść, nie idź - odparł dotykając jej ręki.
- Kastiel, dla ciebie wydaje się to takie łatwe, jakie ja bym chciała by było dla mnie. Muszę tam iść. On mnie zabije, jeżeli będę się tak jemu bez przerwy sprzeciwiała.
- Dobrze, już dobrze. Pójdę z tobą i będę miał cię na oku. Dam mu trochę kasy w łapę i powiem mu, że to ja dzisiaj chcę się z tobą zabawić, dobrze? - spytał poruszając zabawnie brwiami na co dziewczyna się roześmiała.
- Chyba nadal zostało coś ci z tego buntownika - powiedziała - Dobra, teraz to już naprawdę muszę iść. Do zobaczenia wieczorem - roześmiała się i musnęła policzek chłopaka, który był pokryty kilkudniowym zarostem.
Wybiegła z klatki z uśmiechem na twarzy, który nie pojawiał się u niej od przynajmniej kilku dni. Wiedziała, że Kastiel nie będzie chciał z nią tego robić. Była mu wdzięczna, choć bardzo żałowała, że nie odmówiła pomocy z jego strony. Chłopak zrobił na niej ogromne wrażenie, jeszcze z nikim tak dobrze się nie dogadywała.
Zwarta i gotowa czekała pod sceną na bruneta, który chciał przeżyć ''niesamowite wrażenia''. Z miną niedostępnej czekała na niego, a gdy tylko zauważyła go idącą w swoją stronę z seksownym i pewnym siebie uśmieszkiem, nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Chyba nie myślałaś, że chcę się z tobą zabawiać, prawda? - wyszeptał do jej ucha.
- Oczywiście, że nie. Chociaż cię znam parę godzin, to wiedziałam, że jesteś na tyle rozsądny by tego nie zrobić - odpowiedziała szeptem. – No dobra. Chodź. - powiedziała tym razem nie szeptem. Wzięła go za rękę i zaczęła go prowadzić po schodach aż w końcu doszli do jednego z najlepszych pokoi. Usiedli na ogromnym łóżku i zaczęli gadać o wszystkim i o niczym. Dokończyli nieskończoną wcześniej rozmowę.
- Naprawdę miałeś czerwone włosy? - spytała rozbawiona jak i zaskoczona tym faktem.
- Jeny... Po co ja ci to w ogóle mówiłem.
- A masz jakieś zdjęcie? – zapytała popijając wino.
- Mam, ale ci nie pokażę, bo będziesz się śmiać – odparł krzyżując ręce na piersiach i udając obrażonego.
- Jak mi pokażesz to zapomnimy o tym co powiedziałeś mi przed kilkoma minutami i wcielimy w plan to, co powiedziałeś mi jak byłam u ciebie w mieszkaniu. Zgoda? – odparła przybliżając swoją twarz do jego i patrząc mu się w oczy.
- D-dobrze – wyjąkał, a następnie wyjął swojego smartfona i pokazał upragnione przez nią zdjęcie.
- Widzę, że naprawdę ci na tym zależy, aby mnie przelecieć. No cóż, w końcu i tak zapłaciłeś mojemu szefowi za to, a nie żebyś tylko tutaj ze mną siedział i gadał. Wcale nie – powiedziała smutnym głosem i uśmiechnęła się gorzko do Kastiela.
- Masz rację, chcę to zrobić z tobą, ale wiem, że ty tego nie chcesz robić ze mną. Nie mam zamiaru robić coś przeciwko tobie rozumiesz? Chcę aby ta noc nie była dla ciebie koszmarna jak podejrzewam inne takie były. Chcę miło spędzić z tobą czas, może i jestem głupi, że liczę na coś więcej – oznajmił brunet kładąc się na łóżku nie odrywając wzroku od blondynki.
- To moja praca, a ty szefowi pieniądze, więc możesz ze mną robić cokolwiek chcesz. Czemu niby nie chcę tego z tobą robić? Jesteś bardzo przystojny i zauważyłam, że nie masz byle czego w głowie, ale z drugiej strony boję się, że między nami nie będzie już później tak jak jest teraz - odrzekła niepewnie jednocześnie patrząc się na bruneta. Spojrzał się na nią i znacznie zmniejszył dzielącą ich odległość. Twarz ich obojga dzieliły milimetry.
- Ze względu na wszystko zawsze będę przy tobie. Znam cię parę godzin, ale jesteś wyjątkowa. Lubię cię i mam nadzieję, że nigdy nie pokocham – wyszeptał. Ostatnie słowa były dla niej trochę... przykre? Tak, ale w sumie nie dziwiła mu się. Pewnie chciał być w jakimś normalnym związku, w którym jego ukochana ma normalną pracę. Nie dał jej dłużej rozmyślać nad tym wszystkim tylko szybko wpił się w jej wargi i całował ją namiętnie i zachłannie. Te pocałunki zupełnie różniły się od pocałunków Nataniela. Blondyn był bardzo delikatny i czuły, co również doprowadzało ją do szaleństwa. Przy obydwu czuła się równie dobrze. Jak prawdziwa kobieta, a nie jak dziewczyna lekkich obyczajów.
Obudził się z uśmiechem na ustach przyglądając się śpiącej dziewczynie. Mocny makijaż nadal utrzymywał się na jej twarzy, co go dziwiło. Zazwyczaj gdy budził się z jakąś w łóżku, to zawsze makijaż wylądowywał na poduszce, kołdrze i prześcieradle. Wyglądała tak bezbronnie, aż coś go ruszyło w sercu. Czuł potrzebę, że musi jej koniecznie pomóc wyrwać się z tego okropnego miejsca. Położył się znowu, zamykając oczy i rozmyślając. Było mu jej strasznie szkoda. Nie zasługiwała na takie traktowanie, była miła, uprzejma, taka radosna. Widział, że gdy tylko wspomniała o swojej pracy nie czuła się zbyt komfortowo.
- Wiem, że już nie śpisz. Nad czym myślisz? – zapytała w pewnej chwili, na co chłopak lekko się wzdrygnął.
- Nad niczym specjalnym, po prostu tak sobie dumam – odpowiedział, uśmiechając się do blondynki. – Wyspałaś się? – spytał na co dziewczyna pokiwała głową w potwierdzeniu, że tak.
- Tak. Muszę ci powiedzieć, że była to bardzo przyjemna noc – odparła przewracając się na drugi bok, tym razem patrząc prosto w jego czekoladowe tęczówki. – Niestety, za jakieś parę minut będziemy musieli się stąd wynosić. Szef o jedenastej zamyka klub. – dodała po czym zaczęła się ubierać. Chłopak nie mógł oderwać wzroku od jej pięknego i zgrabnego ciała, mimo że tej nocy, miał okazję przyglądać się mu sporo razy.
Dia zobaczyła, że chłopak nadal leżał w łóżku i bezczelnie jej się przyglądał. Z rozbawieniem ściągnęła z niego kołdrę ukazując jego nagiego. Z zażenowaniem zaczął zakrywać rękami swoją męskość na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Oj Kastuś, widziałam go przecież wczoraj – Wspomniała krępującą ich obydwoje sytuację.
- Dobra, już się ubieram i odwożę ciebie do domu. Albo nie, idziemy gdzieś się przejechać, co ty na to? – powiedział zażenowany – Jeśli chcesz, możemy jechać na lody – dodał, spoglądając na dziewczynę i uśmiechając się znacząco i jednocześnie poruszając brwiami.
- Nie, nie. Jedziemy na plażę, co ty na to? Jest bardzo gorąco, a lody możemy kupić na plaży – odparła puszczając oczko chłopakowi.
Oboje zaśmiali się cicho i zanim wyszli z budynku, Dia wzięła jeszcze tydzień wolnego, by się troszkę odstresować. Podjechał pod dom blondynki by ta szybko mogła wziąć strój kąpielowy. Zanim się przebrała i przygotowała do całego wyjścia, pojechał po swoje kąpielówki.
- To co, jedziemy? – spytał lustrując sylwetkę blondynki. Wyglądała prześlicznie w białej sukience bez ramiączek i z lekkim makijażem. Jej włosy związane były w niedbałego koczka, z którego wychodziło parę pasm włosów opadających na jej długą szyję.
- Jedziemy – odparła z entuzjazmem. Gdy dotarli na plażę rozłożyli swoje koce i pozbywając się szybko swoich ubrań wskoczyli do wody. Bawili się świetnie, ich ciała niejednokrotnie zderzały się powodując coraz gorętszą wśród nich temperaturę. Wszystko układało się okej, dopóki nie zobaczyła na plaży jego. Uśmiechniętego blondyna, który spacerował za rękę z jakąś dziewczyną. Przyjrzała się jej dokładnie i to była Melania! Szybko jednak zignorowała ich dalej powracając do świetnej zabawy z brunetem.
Po ponad dwu godzinnej kąpieli, usiedli na swoich kocach. Zaczęli rozmawiać o wszystkich tematach jakie tylko przychodziły im do głowy. Spokój ponownie został zakłócony, tym razem przez samego blondyna, który przechodził obok nich.
- Cześć – Uśmiechnął się do niej, a blondynka odpowiadając tym samym odwzajemniła uśmiech.
- Znasz go? – spytał brązowooki.
- Tak, raz był u nas w klubie – odparła, chcąc szybko zmienić temat.
- Uu, czyli pan Srajtaniel jednak troszkę się wyluzował i już nie jest taki sztywny jak kiedyś.
- Skąd wiesz jak ma na imię? – spytała zdziwiona.
- A co, przedstawił ci się jako ''Srajtaniel''? No, od dawna mu proponowałem, żeby zmienił imię właśnie na te no i najwyraźniej mnie posłuchał – zażartował złośliwie.
- Kastiel, ja mówię poważnie. Skąd go znasz? – spytała lekko zniecierpliwiona Claudia. Kas opowiedział jej wszystko, co wiedział o blondynie, lecz pominął fakt, że nie za bardzo za nim przepada. Dziewczyna jednak wiedziała, że chłopaki nie pałają do siebie sympatią.
Niebieskooka odwróciła głowę, w stronę bruneta patrząc prosto w jego czekoladowe tęczówki.
- Dzięki za wszystko – pożegnała się muskając jego policzek swoimi wargami i wysiadła z samochodu machając mu na pożegnanie. Po chwili wpatrywała się w znikające za zakrętem czarne audi...
***
Liceum ''Słodki Amoris'' kilka lat wcześniej...
Debrah jak zwykle o tej porze weszła do pokoju gospodarza.
- Hej przystojniaku, gotowy na powtórkę z wczoraj? – spytała starając się brzmieć pociągająco. Nat, nie mógł siebie w ogóle poznać. Robił to z dziewczyną swojego najlepszego przyjaciela od dobrych kilku tygodni.
- Debrah, nie możemy się więcej spotykać, Kas ciebie kocha i jesteś jego dziewczyną. Proszę, niech tak pozostanie. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego, a to wczoraj... Byłem pijany i bardzo tego żałuję – odrzekł zaciskając pięści jednocześnie nie wiedząc co zaraz się stanie.
- Dobrze misiu, dam ci spokój, ale na nasze pożegnanie może jeden, szybki, mały numerek?
- Tak nie wolno. Koniec już z tym, nie możemy dalej oszukiwać Kastiela! - odpowiedział zdenerwowany mocno chwytając przy tym nadgarstki i patrząc się w jej oczy. Nie wiedział, co w ogóle w niej widział. Przecież to była zwykła, pusta lalunia, która chciała okręcić sobie każdego wokół palca.
- Ach tak? Pożałujesz tego Blake, pożałujesz – syknęła wyrywając się z uścisku blondyna wybiegając z pokoju.
Czekała aż blondyn tylko pójdzie na lekcje, wiedziała, że zawsze zostawia telefon w pomieszczeniu, gdyż bał się, że zadzwoni mu na lekcji. Zamknął swoje ''królestwo'' na klucz i pobiegł do sali biologicznej zaraz po dzwonku. Brunetka nie musiała długo głowić się, w jaki sposób otworzyć drzwi, gdyż wykradła poprzedniego wieczoru zapasową kopię od chłopaka. Odpięła kolejne guziki swojej koszuli w kratę, potargała swoje ciemne włosy i ponownie zamknęła drzwi chowając klucz do biurka. Do końca lekcji zostało jeszcze sporo czasu, więc szybko wyjęła z szuflady jego telefon i zaczęła wypisywać wulgarne wyzwiska. Napisała sms-y do wszystkich, kogo miał mieć chłopak w kontaktach. Wiedziała, że ostatecznym ciosem będzie wyzwanie jego ojca, który czasem bił chłopaka, gdy mocno się na niego wściekł. Te czterdzieści pięć minut minęło dla niej bardzo szybko, gdy tylko usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, napisała sms jeszcze do bruneta, by ten jak najszybciej przyszedł do pokoju gospodarza. Schowała komórkę do szuflady na swoje miejsce i wykasowała wiadomość. Chłopak na swoje nieszczęście, powoli otwierał drzwi, gdyż zagadała go jeszcze dyrektorka. Potargała jeszcze bardziej swoje włosy i rzuciła gdzieś w kąt swoje czarne szpilki, powoli wcielając swój plan w życie.
- Co ty tutaj robisz? – powiedział stając z nią twarzą w twarz. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się złośliwie i pocałowała go szybko uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- Co chcia... – usłyszeli obydwoje. Debrah szybko odskoczyła od gospodarza, a na jej policzki zaczęły spływać krokodyle łzy.
Brunet spojrzał na nią, przeczesując swoje dość długie, czarne włosy, a jego wzrok utkwił w jego przyjacielu - Jak mogłeś – mruknął i wyszedł trzaskając głośno drzwiami. Załamany blondyn podszedł do oszustki i wymierzył jej w twarz siarczysty policzek. Załkała. Tym razem były to prawdziwe łzy. Spojrzała na niego wściekła i odwdzięczyła się dokładnie tym samym, tylko dwa razy słabiej.
Poczuł się podle. Wiedział, że jak on się obrazi, nie będzie miał już nikogo obok siebie, żadnego przyjaciela.
- Debil - szepnął sam do siebie siadając na podłodze i chowając twarz między kolanami.
Prolog
Nastąpił długo wyczekiwany przez ciebie dzień. W końcu skończyłeś naukę na studiach, do których przymusił ciebie ojciec. Nigdy nie chciałeś być wzorowym uczniem - wręcz przeciwnie. Zawsze chciałeś być normalnym, lubianym chłopakiem, który wychodził na imprezy co sobotę, a nawet nieraz i częściej, lecz nie było ci to dane. Musiałeś cały czas siedzieć w szkole nad papierami, bo byłeś gospodarzem szkoły. Teraz w końcu mogłeś się rozerwać, twoi rodzice niestety zginęli w wypadku samochodowym, z jednej strony poczułeś smutek, ale z drugiej też i niesamowitą ulgę, że będziesz mógł robić to, na co będziesz miał ochotę. Twoi kumple, zaprowadzili cię do klubu, ale nie wiedziałeś, że jest to klub ze striptizem. Gdy tylko wszedłeś do środka, chciałeś jak najszybciej wyjść, ale oni cię powstrzymali. Zamówili dla ciebie piękną dziewczynę, która miała się tobą jak najlepiej ''zająć''. Najpierw taniec, a później wiadomo zresztą co. Gdy się o tym dowiedziałeś, byłeś wściekły, lecz złość szybko minęła gdy zobaczyłeś ją - drobną blondynkę, która tańczyła na wielkiej, różowej scenie. Tańczyła na samym środku, była najładniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek zobaczyłeś. Jej drobna twarzyczka była pokryta mocnym makijażem, którego z pewnością powstydziłaby się zwyczajna dziewczyna. Jej ciało odziane było w różową sukienkę, która błyszczała w świetle reflektorów. Nie mogłeś się doczekać kiedy w końcu z nią to zrobisz, nie mogłeś siebie poznać. Ty - Nataniel Gold, który od zawsze (pomijając dzieciństwo) był grzecznym chłopcem, niedługo będzie się zabawiać z prostytutką.
Koledzy zawołali ciebie i postawili przed tobą kufel zimnego piwa, które wypiłeś duszkiem. Zamówiłeś jeszcze jeden, kolejny i kolejny. Nie byłeś pijany, ale świat wydawał ci się inny. Taki weselszy, wyluzowałeś się i zacząłeś nawet tańczyć z jakimiś ładnymi dziewczynami, ale w głowie i tak siedziała ci tylko ona. Podeszła do ciebie po dwudziestej czwartej. Z uwodzicielskim uśmiechem pocierając twój tors rękami szepnęła ci do ucha.
- To ty jesteś Nataniel? - szepnęła bawiąc się twoimi włosami. Kiwnąłeś tylko głową, czując, że się rumienisz. Wzięła cię za rękę i pociągnęła do jakiegoś długiego korytarzu. Szliście chwilkę w milczeniu i zatrzymaliście się przed drzwiami pokoju numer dwadzieścia dwa. Wyjęła ze swojej torebki klucze i otworzyła drzwi.
- Rozgość się. - powiedziała. Usiadłeś na fotelu obserwując każdy krok niebieskookiej. Po chwili włączyła jakąś wolną muzykę i zaczęła tańczyć. Zdejmowała powoli swoją sukienkę, buty i po chwili stała przed tobą w samej bieliźnie. Bosko tańczyła. Nie był to wyuzdany taniec jaki widziałeś w niektórych filmach, był to bardziej delikatny taniec. Poruszała się po pokoju jak piórko, które ma w sobie niezwykłą lekkość. Podeszła do ciebie i zaczęła ściągać twoją koszulę i całować twój tors aż w końcu czule ucałowała twoje usta. Pocałunek stał się bardziej namiętny, z chwili na chwilę zaczynałeś być coraz śmielszy.
Straciłeś poczucie czasu i poczucie rzeczywistości...
Koledzy zawołali ciebie i postawili przed tobą kufel zimnego piwa, które wypiłeś duszkiem. Zamówiłeś jeszcze jeden, kolejny i kolejny. Nie byłeś pijany, ale świat wydawał ci się inny. Taki weselszy, wyluzowałeś się i zacząłeś nawet tańczyć z jakimiś ładnymi dziewczynami, ale w głowie i tak siedziała ci tylko ona. Podeszła do ciebie po dwudziestej czwartej. Z uwodzicielskim uśmiechem pocierając twój tors rękami szepnęła ci do ucha.
- To ty jesteś Nataniel? - szepnęła bawiąc się twoimi włosami. Kiwnąłeś tylko głową, czując, że się rumienisz. Wzięła cię za rękę i pociągnęła do jakiegoś długiego korytarzu. Szliście chwilkę w milczeniu i zatrzymaliście się przed drzwiami pokoju numer dwadzieścia dwa. Wyjęła ze swojej torebki klucze i otworzyła drzwi.
- Rozgość się. - powiedziała. Usiadłeś na fotelu obserwując każdy krok niebieskookiej. Po chwili włączyła jakąś wolną muzykę i zaczęła tańczyć. Zdejmowała powoli swoją sukienkę, buty i po chwili stała przed tobą w samej bieliźnie. Bosko tańczyła. Nie był to wyuzdany taniec jaki widziałeś w niektórych filmach, był to bardziej delikatny taniec. Poruszała się po pokoju jak piórko, które ma w sobie niezwykłą lekkość. Podeszła do ciebie i zaczęła ściągać twoją koszulę i całować twój tors aż w końcu czule ucałowała twoje usta. Pocałunek stał się bardziej namiętny, z chwili na chwilę zaczynałeś być coraz śmielszy.
Straciłeś poczucie czasu i poczucie rzeczywistości...
Subskrybuj:
Posty (Atom)